czwartek, 24 marca 2011

Czekając na EURO 2012

Od 1 marca będzie można rejestrować się na oficjalnej stronie UEFA by nabyć bilety na Euro 2012. Rejestracja zakończy się 31 marca i po tym terminie pasjonaci piłki nie będą mogli zrobić już nic, żeby za rok móc na żywo przeżywać stadionowe emocje. Warto się śpieszyć!

Potrzeba trochę szczęścia

Sama rejestracja nie gwarantuję nam jeszcze wstępu na stadion. Liczba chętnych do posmakowania stadionowej atmosfery znacznie przewyższa ilość dostępnych biletów, stąd konieczność przeprowadzenia losowania. Losowanie nastąpi w połowie kwietnia i dopiero wtedy kibic dowie się czy będzie mu dane przeżyć futbolowe emocje na żywo.  Osoby zameldowane w miastach aren Euro czyli, Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie i Poznaniu będą miały nieco większe szanse na wejście na mecz, gdyż przewidziana jest niewielka pula do losowania tylko spośród stałych mieszkańców tych miast.

Mieliśmy szczęście, czy mamy pieniądze?

Jeśli okaże się, że podczas losowania mieliśmy szczęście to pozostaje nam już tylko zapłacić za bilet. Ceny wahają się od 120 do 2400 zł. Problem może polegać na tym, że kiedy zostaniemy już wylosowani nasza skarbonka może chwilowo okazać się pusta. Jeżeli tak się stanie to musimy sobie z tym fantem poradzić, w przeciwnym razie okazja na bilet bezpowrotnie przepadnie. „Termin płatności za bilet jest krótki i nie można go w żaden sposób przełożyć, dlatego warto się zastanowić nad wsparciem krótkoterminową pożyczką, którą można spłacić już po najbliższej wypłacie” radzi ekspert Krzysztof Przybysz z firmy Ferratum. Warto użyć wszelkich dostępnych środków, aby zapłacić za wylosowany bilet zapewniający nam miejsce na stadionie oraz niezapomniane wspomnienia, do których będziemy wracać przez kolejne lata. W końcu Euro jest raz na cztery lata, a emocje z pewnością zapamiętamy do końca życia. 

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Malta, Wyspy Owcze, Andora – amatorzy próbują pokonać gigantów

Powszechnie wiadomo, że państwa takie jak Malta bądź Andora nie mają możliwości wychować wielkich gwiazd piłki nożnej. Na drodze stoi wiele przeszkód.



Brakuje infrastruktury, dofinansowanie nikomu się nie opłaca, tradycje piłkarskie kuleją, niemniej mieszkańcy tych krajów kochają piłkę nożną i ze wszystkich sił próbują pokazać się z najlepszej strony, gdy muszą stawić czoła Hiszpanom, Niemcom bądź Polakom.

Pomimo sromotnych porażek i sensacyjnych remisów w różnych fazach eliminacji, można zaobserwować postęp wśród tych ekip. Na przykład drużyna Andory założona została 14 lat temu i przez pierwsze lata była gwarancją dobrej zabawy dla osób, które lubią patrzeć jak Goliat okłada Dawida. Dziś w drużynie stolarzy, hydraulików i kasjerów bankowych grają też zawodowcy. Być może nie pochodzą oni z głównych klubów Europy, ale to wciąż ogromny postęp dla narodowej piłki nożnej.

Jak takie drużyny próbują grać oficjalne mecze? To bardzo proste: jedenastu ludzi stoi po swojej stronie boiska i stara się wykopać piłkę z dala od bramki. Kiedyś takie spotkania kończyły się wynikami 0:11, dziś widać wyraźny postęp, są w stanie skończyć spotkania wynikami 0:3, 0:4. „Rozwój” lokalnej piłki opiera się na udoskonaleniu myśli taktycznej ujętej w mottcie: „łatwiej jest niszczyć, niż budować”.

Na przestrzeni lat niektórzy gracze opanowali podstawowe umiejętności, a niektórzy z nich grają nawet w niższych ligach Europejskich. Problem tych drużyn polega na tym, że ich ojczyzny mają niską populację, a co za tym idzie niewielu piłkarzy. Nieziemski talent może się jednak urodzić nawet w Lichtensteinie, dlatego kto to wie, być może za 10-20 lat Reprezentacja Polski nie tylko wymęczy remis z San Marino, ale po zaciętej walce i dwóch niewykorzystanych sytuacjach podbramkowych, będzie zmuszona uznać wyższość rywala.

Niesprawiedliwe byłoby oczekiwanie wyraźnego postępu w piłce nożnej w krajach, które nie wydają na ten sport astronomicznych pieniędzy. Członkowie reprezentacji nie mogą liczyć na to, że piłka nożna będzie ich głównym źródłem dochodu. Pomimo to, niewielką poprawę można zaobserwować na Wyspach Owczych. Pięć lat temu drużyna ta przegrała nawet z Andorą i Maltą, ale dziś każdy europejski klub piłkarski napotka trudności w przebiciu się przez defensywę tego zespołu. Generalnie postęp ten wiąże się z ciężkim treningiem wysportowanych graczy na pozycjach obrony. Postęp wśród indywidualnych graczy pobudza innych. Na przykład Gunnar Nielsen miał okazję zagrać dla Manchesteru City w Premier League, ponieważ etatowy bramkarz nabawił się  kontuzji. Piłka nożna na Wyspach Owczych ma jednak jakąś przyszłość.

Los innych państw jest w rękach losu oraz możliwości finansowych narodowych związków piłki nożnej. Pieniądze pełnią olbrzymią rolę w rozwoju piłki nożnej. Bez wpompowania oceanów pieniędzy nikt nie kibicowałby najbardziej medialnym drużynom.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl